
Maluch z 1978 roku w miejscowości Lubsko. Stary typ, właściwie taki pierwszy, tylko już modyfikowany przez właściciela. Brzydki i bez ważnego badania technicznego. Prawie 500km od domu, pod niemiecką granicą.
Kaśka już zasypiała, ale musiałem ją zapytać, czy nie ma nic przeciwko. Uniosła tylko powiekę i przekraczając granicę snu ziewnęła:
- A kuuupuujjj...

Żeby nim "bezpiecznie" wracać musiałem zrobić badanie techniczne. Auto było tak zgnite, że diagnosta chwycił się za głowę. Na szarpaku podłoga dosłownie się rozjeżdżała. Dostałem tymczasowe pozwolenie na tydzień, tylko by dojechać do domu. Podpisanie umowy uczciliśmy kawą i ciastem, specjalnie upieczonym na tę okazję przez żonę właściciela.. Nie mogli się z tym maluchem rozstać, bo auto było od początku w jednej rodzinie i woziło dwa pokolenia. Teraz nasze młode pokolenie będzie kolejnym.
Noc spędziliśmy w hotelu w Lubsku i rano po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę... z duszą na ramieniu bo hamulce były bardzo słabe, a prędkość maksymalna 80km/h.

Na pełnym baku zrobiłem 400 km. Przed Katowicami wlałem piątkę z kanistra i dojechałem do domu.
Z Karoliną i Sebastianem w jeden dzień całego rozebraliśmy. Została buda na kołach. Już wtedy wiedziałem jak wiele części będzie potrzebnych.
Pas przedni, połowa podłogi bagażnika, błotniki, progi, poszycia boków, belka tylna, podłoga przestrzeni pasażerskiej, miski sprężyn, wzmocnienie pod przednie wahacze, uchwyty podnośnika. Do tego arkusz blachy 1mm na łaty i dwójka na ścianę grodziową pod układem kierowniczym, szyny siedzeń.
Do tego jeszcze pompa hamulcowa , wspornik układu kierowniczego, tylny wahacz, przewody miedziane, szczęki, przeguby, zabieraki, chromowane zderzaki, komplet siedzeń ze starego malucha, konsola przełączników bo była połamana, nowa szybka licznika, klamki wewnętrzne i zewnętrzne chromowane, radio z epoki -Tramp - Unitra, półka na głośnik wąska, białe szybki lamp i kierunkowskazów, hak na biało i felgi lakierem proszkowym, pasy bezpieczeństwa statyczne niebieskie, gniazdo elektryczne haka, bałwany, odboje, cienka kierownica, linki,


Nie ma się co rozpisywać o fizycznej pracy. Była straszna. Cięcie, spawanie, pasowanie, dorabianie, szlifowanie. Nie liczyłem godzin, ale jedno jest pewne, lepiej więcej zapłacić za auto w lepszym stanie bo potem naprawa jest bardziej komfortowa i wszystko dobrze pasuje.Przygotowanie do lakierowania to kolejne dni rzeźbienia kitu i podkładu. Szlifowanie i lakierowanie zakończyło pewien etap. Konserwacja,
składanie to kolejne dni. Drzwi jeden dzień, instalacja elektryczna jeden dzień, silnik, hamulce, wnętrze i...już mi się nie chce dalej wymieniać.
Skończyłem.
Przeszedł przegląd, został przerejestrowany i Karolina oraz Sebastian czekają na egzamin z prawa jazdy. Numer rejestracyjny czekał rok w wydziale komunikacji w Żywcu. ( Dorota Hebda - dzięki)




